Witajcie kochani.
Analizujac moje poczynania na blogu doszlam do wniosku, iz nie ilosc a jakosc bedzie teraz preferowana. Czasami czuje sie jak mlody zrebak co to wszystko che widziec, wszystego dotknac, wszystko sprobowac. Ale przeciez to nie o to chodzi.
Czasami gdy czytalam opisy prac dziewczyn bylo takie zdanie...."od dawna chcialam to zrobic".
Rany Julek , zasnawialam sie..."czy one maja natchnienia?" Och jak bardzo im zazdroscilam. Hmmmm jako "swierzynka" nie rozumialam tego..ale teraz rozumiem, ze widzisz jakies zdjecie i czujesz wewnetrzna potrzebe patrzenia na nie ale w innym otoczeniu...w takim "artystcznym" otoczeniu.
Tak wiec powstal ten canvas . A teraz zaczne dystyngowanie jak na "artyste" przystalo.
Z zamiarem zrobienia go nosilam sie od dluzszego czasu...wlasciwie od czasu przed scrapbookingowych...poprostu zawsze je lubilam. Napawa mnie refleksja o przemijaniu. Niedlugo listopad dzien Wszystkich Swietych tak piekny w Polsce i niepowtarzalny w zadnym zakatku koli ziemskiej i tak bardzo mi bliski.
A teraz komercja jak na "artyste" przyslalo.